Archiwum dla marca 2015

Poranek

Mamy to szczęście, że nie budzi nas budzik...
Nigdzie rano się nie śpieszymy...W przedszkolu musimy być najpózniej na 9:00, więc możemy robić wszystko na luzie, bez stresu i pośpiechu...

Po przebudzeniu, a następuje to zazwyczaj około 7:12 możemy sobie pozwolić na przytulańce, porozmawianie o naszych snach...
Uwielbiam te chwile - są takie nasze, tylko moje i jego (bo Tatowy zazwyczaj już w pracy).
Uwielbiam jego poranny zapach, jego zaspane jeszcze oczy i lekko zachrypnięty głosik...
Delektuję się tymi chwilami, bo wiem, że lada moment pozostaną tylko w moich wspomnieniach...

Po tych wszystkich naszych  porannych czułościach Jaśkowy ma 15-20 minut na zabawę i ubranie się, a ja na poranną toaletę.
O 8-mej zaczyna się śniadanie, które jemy oczywiście razem...Zawsze z muzyką w tle.
Znowu mamy czas na porozmawianie, zaplanowanie dnia...

Około 8:30 jesteśmy najedzeni i nagadani. Myjemy zęby, ubieramy się i około 8:40 wychodzimy do przedszkola. Idziemy spacerkiem i choć mamy dwa kroki zajmuje nam to jakieś 15 min, bo przecież wszystko nas intersuje... każdy pies, kamień, śmieciarka....

I tak sobie myślę, że czas, to klucz do szczęścia, to najpiękniejsze, co możemu dać naszemu dziecku...

Tak niewiele - a aż tak dużo!




Pięknego dnia Wam życzę!

Przygotowania do 4-tych urodzin Jana

Czasami sama sobie się dziwie, że aż tak podniecam się urodzinami Jana. Kiedy sąsiedzi zapominają nawet o pierwszych urodzinach swoich dzieci, ja na miesiąc przed urodzinami dopracowuję już każdy szczegół!

Najpierw ustalam z synem tematykę urodzin i tworzymy listę gości. Póżniej szukam inspiracji, kupuję potrzebne do dekoracji i całej oprawy gadżety, wymyślam menu...Tworzę zaproszenia i po nocach spać nie mogę...



Czwartymi urodzinami Jana żyję już od ponad miesiąca. Od miesiąca mam już głowę pełną planów i pomysłów! Od tygodnia przygotowania idą pełną parą! Na party dziecięce indiański tort zamówiony, na imprezę rodzinną będzie samodzielnie tworzony.
Będzie szukanie skarbów na podwórku, będzie indiańskie ognisko ( o ile pogoda pozwoli) i indiańskie tańce...

Lista powoli się odhacza, to załatwione, tamto też, kilka rzeczy czeka jeszcze w kolejce..

Wczoraj popakowałam paczuszki dla dzieci, które to będą spełniały rolę poszukiwanego skarbu.
W ikei zakupiłam wazoniki, które przystroiłam wstążeczkami, piórkami i będą służyły jako butelki do lemoniady. Wykonałam też kilka girland z piór, co to jako dekoracja posłużą...
Muszę jeszcze balony z helem zamówić i co najważniejsze ...prezent dziecku kupić!

Jest stres, jest dużo pracy, ale dla tego małego człowieka warto!!







Cieplutkie pozdrowienia!
Ol(g)a

Kącik dla dzidziusia w salonie

Kiedy urodził się Jan mieszkaliśmy w bloku na jednym poziomie i w zasadzie nie mieliśmy w ogóle wątpliwości co do miejsca jego kącika sypialnianego. Powstał on oczywiście w naszej sypialni. Bo tam było przede wszystkim miejsce, bo tak było nam najwygodniej.
Teraz sprawa się trochę komplikuje, bo jak to przystało na budownictwo miejskie nasz dom ma 3 kondygnacje  i w zasadzie na każdej z nich spędzamy trochę czasu. Najczęściej oczywiście przebywamy na dole, bo tu jest kuchnia i salon, ale na pierwszym piętrze jest za to pokój Jaśka czy nasza sypialnia, w których to też dość często rezydujemy.
Nie mam  ochoty biegać po schodach za każdym razem , kiedy trzeba będzie małego przewinąć, przebrać czy też położyć i  z racji tego uznaliśmy za słuszne stworzyć Julkowi aż dwa kąty sypialniane.
Jeden powstał (ale zapewne będzie jeszcze ewaluował) właśnie w salonie, drugi w niedługim czasie utworzy się w naszej sypialni.

W tym celu do salonu zakupiliśmy małe łóżeczko w kolorze grafitu, co pozwoliło wtopić mu się w tło i w zasadzie tworzy fajną kompozycję z reszta mebli. Zakupiłam kilka dekoracji, koszyczek wiklinowy na najpotrzebniejsze rzeczy, które muszą byś pod ręką i kącik gotowy! Idąc za modą muszę dokupić tylko jeszcze biało-czarną pościel i jakiś słodki kocyk.