Wrócimy

Kochani my do Was jeszcze wrócimy! Obiecuję!


Poranek

Mamy to szczęście, że nie budzi nas budzik...
Nigdzie rano się nie śpieszymy...W przedszkolu musimy być najpózniej na 9:00, więc możemy robić wszystko na luzie, bez stresu i pośpiechu...

Po przebudzeniu, a następuje to zazwyczaj około 7:12 możemy sobie pozwolić na przytulańce, porozmawianie o naszych snach...
Uwielbiam te chwile - są takie nasze, tylko moje i jego (bo Tatowy zazwyczaj już w pracy).
Uwielbiam jego poranny zapach, jego zaspane jeszcze oczy i lekko zachrypnięty głosik...
Delektuję się tymi chwilami, bo wiem, że lada moment pozostaną tylko w moich wspomnieniach...

Po tych wszystkich naszych  porannych czułościach Jaśkowy ma 15-20 minut na zabawę i ubranie się, a ja na poranną toaletę.
O 8-mej zaczyna się śniadanie, które jemy oczywiście razem...Zawsze z muzyką w tle.
Znowu mamy czas na porozmawianie, zaplanowanie dnia...

Około 8:30 jesteśmy najedzeni i nagadani. Myjemy zęby, ubieramy się i około 8:40 wychodzimy do przedszkola. Idziemy spacerkiem i choć mamy dwa kroki zajmuje nam to jakieś 15 min, bo przecież wszystko nas intersuje... każdy pies, kamień, śmieciarka....

I tak sobie myślę, że czas, to klucz do szczęścia, to najpiękniejsze, co możemu dać naszemu dziecku...

Tak niewiele - a aż tak dużo!




Pięknego dnia Wam życzę!

Przygotowania do 4-tych urodzin Jana

Czasami sama sobie się dziwie, że aż tak podniecam się urodzinami Jana. Kiedy sąsiedzi zapominają nawet o pierwszych urodzinach swoich dzieci, ja na miesiąc przed urodzinami dopracowuję już każdy szczegół!

Najpierw ustalam z synem tematykę urodzin i tworzymy listę gości. Póżniej szukam inspiracji, kupuję potrzebne do dekoracji i całej oprawy gadżety, wymyślam menu...Tworzę zaproszenia i po nocach spać nie mogę...



Czwartymi urodzinami Jana żyję już od ponad miesiąca. Od miesiąca mam już głowę pełną planów i pomysłów! Od tygodnia przygotowania idą pełną parą! Na party dziecięce indiański tort zamówiony, na imprezę rodzinną będzie samodzielnie tworzony.
Będzie szukanie skarbów na podwórku, będzie indiańskie ognisko ( o ile pogoda pozwoli) i indiańskie tańce...

Lista powoli się odhacza, to załatwione, tamto też, kilka rzeczy czeka jeszcze w kolejce..

Wczoraj popakowałam paczuszki dla dzieci, które to będą spełniały rolę poszukiwanego skarbu.
W ikei zakupiłam wazoniki, które przystroiłam wstążeczkami, piórkami i będą służyły jako butelki do lemoniady. Wykonałam też kilka girland z piór, co to jako dekoracja posłużą...
Muszę jeszcze balony z helem zamówić i co najważniejsze ...prezent dziecku kupić!

Jest stres, jest dużo pracy, ale dla tego małego człowieka warto!!







Cieplutkie pozdrowienia!
Ol(g)a