Syndrom wicia gniazda
przez ol(g)a
Jak nic właczył mi się syndrom wicia gniazda!
I nawet nie chodzi o to, że mogłabym wydawać teraz miliony, kupować tonami zarówno dla Julka, Jana jak i dla siebie, ale wzięło mnie też na zmiany...
Mam ochotę ściany przemalowywać, meble przestawiać, stukać, wiercić...
I choć lubię swój dom, lubię jego klimat, meble, to nosi mnie...
Nosi żeby coś jednak zmienić!
Porobiłam już porządki w szafach, posegregowałam pościele, ręczniki.
Powyrzucałam połowę zbędnych rzeczy, pozbyłam się bibelotów, pokupowałam kilka nowych dekoracji...
Przejrzałam nawet już ciuszki po Janie i przygotowałam je dla Juliana... (I choć do porodu jeszcze trochę czasu, to one już poprane i poprasowane czekają... )
Ale to nie wystarcza...to zaspakaja "głód" tylko na jakiś czas!
Mam ochotę ciągle na więcej, więcej i jeszcze więcej...
Poprzestawiałam więc wczoraj meble w salonie...Zmieniłam zasłonki, pomyłam okna...
Ale dzić znowu czegoś mi się chce...
Mam wrażenie, że mogłabym teraz świat zdobywać, góry przenosić, o ojczyznę walczyć...tyle we mnie mocy!!
I co tu dalej począć....? skoro gniazdo już uwite jest, a ptaczysko dalej niezaspokojone...
Syndrom wicia gniazda- piękna sprawa! Jaka kreatywność się wtedy matce włącza! U Was jak zawsze- pięknie i gustownie! Całusy Kochani:*
OdpowiedzUsuńoj tak, piękna, ale kosztowna;) Buziaczki dla Was dziewczyny!
Usuń