Zima i u nas była, ale się zmyła...

przez


Kiedyś nie lubiłam zimy!

Bo  oczywiście za zimno, bo śnieg, bo chlapa, bo siara ubrać czapkę czy dłuższą kurtkę! Bo przecież w outficie zimowym nie wyglada się atrakcyjnie... Tak głupia byłam!

Dziś dalej za zimą nie przepadam, szczególnie taką jak w tym roku, ale uwielbiam śnieg!
Uwielbiam go, bo uwielbia go Jan!
Pewnie ktoś, kto przebywał ze mna kilka lat temu(przed erą Jasia) nie uwierzy, ale w tym roku jak spadł śnieg potrzebowałam 5 minut żeby ubrać siebie, Janka i o godzinie 7 rano być już na sankach! Bez makijażu, bez wyprostowanch włosów, za to z czapką i w stroju na narty :D
W nocy podczas mojej pielgrzymki do kibla, kiedy zauważyłam padający śnieg z wrażenia, z podniecenia obudziłam męża! Była 4-ta nad ranem! Byłam tym faktem tak podekscytowana,że nie mogłam już zasnąć,
Jak na szpilkach czekałam na Jana pobudkę! W końcu nie wytrzymałam i sama go obudziłam.
No bo przecież kto widział żeby spać kiedy na dworze- pierwszy raz w roku pojawia się  śnieg!

Gdyby ktoś tego dnia nas nagrał pomyślałby, że jesteśmy chorzy! Psychicznie oczywiście!
Z łóżka na hasło śnieg wyskoczyliśmy jak z procy!
Z szafy wyrzuciliśmy wszystkie możliwe ciuchy w poszukiwaniu tych zimowych!  Niewątpliwie pobiliśmy nasz  rekord w ubieraniu się! Cieszyliśmy się jak z wygranej w totka!

Bez jedzenia wyskoczyliśmy przed dom! Pobudziliśmy sąsiadów! Tego dnia przynajmniej 10h spędziliśmy na śniegu! Do domu wróciliśmy tylko na śniadanie, poźniej na obiad i raz odpocząć!
Wykorzystaliśmy ten dzień do maximum. No i to była słuszna decyzja, bo następnego dnia po śniegu zostały tylko miłe wspomnienia....

A teraz czekamy! Czekamy z nadzieją, że zima nas jeszcze miło zaskoczy!

I cieszymy się już na wyjazd w góry, gdzie śniegu na pewno nam nie zabraknie!