Zakupowa niemoc!

przez


Jesteśmy w Polsce, to znaczy byliśmy, bo historia miała miejsce pod koniec grudnia 2014 roku.
Sprzedajemy Jaśka dziadkom i jedziemy z Panem Mężem na zakupy -  na wyprzedaże!

Pan małżonek nie przepada za zakupami, ale przekonuje go sam fakt, że możemy jechać gdzieś bez Jana, pobyć chwilkę razem, w ciszy...!

Na miejscu - w galerii handlowej szał!
Widać, że Mikołaj w tym roku dla wielu osób był hojny!
Ale tłumy nie przeszkadzają nam!
Mamy  swój cel- nie szwendamy się!
Wchodzimy tylko do naszych ulubionych sklepów ( w sumie dwóch), obkupujemy się, zjadamy obiad i wracamy do domu!

Sklep numer 1 - ten najbardziej ulubiony, gdzie zawsze coś dla siebie znajdziemy, gdzie zawsze coś po prostu na nas czeka!

Pan Mąż z pomocą swojej wiernej stylistki niesie do przymierzalni cała stertę ciuchów! Spodnie zielone, spodnie czerwnone, spodnie niebieskie! W promocji są, więc nie musi dokonywać selekcji!
Do tego koszula, bo chociaż ma ich już sto, to i sto pierwsza się przyda!

Ok- Pan Tata z głowy!  Czas na mnie!

Sukienki! Piękne!koronkowe, takie do wszystkiego pasujące!
Bluzki! Znalazłam z cztery i choć wiem, że wszystkie znowu na jedno kopyto, to i tak jestem podniecona!
Spodnie sobie daruję, bo przecież brzuch rośnie i póki co potrzebuję takich z gumką!

No dobra - wystarczy!
Idę do przymierzalni! Wpycham się do Pana Męża żeby ewentulanie mógł mi poradzić! W kabinie ciasno, ale przyjemnie;)

Pan mąż "bierze" wszystko co mu wyszukaliśmy, więc zadowolny siedzi i przyglada się moim poczynaniom!

Na pierwszy ogień idzie ta słodka sukienka!
Słodka na wieszaku, bo na mnie wyglada jak na ...jak na ciotce kloce!
W ogóle nie współgra z moim jeszcze wtedy małym brzuszkiem!
Pośpiesznie zrzucam ją z siebie z nadzieją, że przynajmniej pozostałe rzeczy będą pasowały!
Gówno!
Tego dnia nic na mnie nie leży tak jak powinno!
We wszystkim wygladam jak kupa!

Pan mąż pociesza!Nie slucham co tam mówi, bo w głowie obmyślam już plan!
Wiem - skoro nie kupię sobie nic do ubrania, to poszaleję u jubilera!
Kupię sobie nowy pierścionek!

Pan Mąż nie słyszy moich myśli (Jezu, dzięki Bogu, bo  gdyby miał takie zdolności, to pewnie nie byłby już Panem Mężem), więc w ogole nie wie o co kaman!
Przecież normalnie byłabym zła, niezadowolona, a teraz jakoś podejrzanie się uśmiecham!
Pewnie myśli, że to hormony!

W kolejce do kasy zdradzam mu swój plan! Teraz zaczyna dopiero pojmować!
Opuszczamy sklep i idziemy oczywiście do jubilera!

(Ulubiony sklep numer 2 darujemy sobie! Panu Mężowi jest już oczywiście za gorąca, a mi się odechciało!)

I tutaj kolejny zawód - po pierwsze po świętach sklep świeci prawie że pustkami, po drugie nic mi nie nie podoba! Aż dziwne, bo przecież w sklepie z biżuterią zawsze jest coś, co powinno się podobać! Tym razem ja zrzucam wszystko na hormony i pocieszam się, że może to i lepiej, bo przecież teraz będą palce puchły itp. więc i tak nie nacieszyłabym się nowym pierścionkiem!

No nic, to nie mój dzień, ale wrócić do domu z pełnym portfelem, to też nie w moim stylu!

Ostatnia deska ratunku - księgarnia!

Oooo tak- tego trzeba mi było!

Jedna, druga, trzecia, czwarta - książka oczywiście ....  plus coś tam dla Jaśka!

Uuuuu kamień z serca - kasa wydana, matka zaspokojna!

Można wracać do domu!

Nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie -  po porodzie nadrobię zakupy ciuchowe i biżuteriowe!





Ale i tak zazdroszczę Wam waszym zakupowo-wyprzedażowych łupów!

Pięknego dnia

Ol(g)a

P.S. Kochani, zachęcamy do polubienia naszej strony na fb! Wystarczy nacisnąć na ikonkę faceboka znajdującej się na górze strony ;) i wtedy zostaniecie automatycznie przekierowani!;)