Zaleta naszych wakacji jest też to, że na wyciągnięcie ręki mamy moich Rodziców.
Co prawda dziadkowie są mega czynni zawodowo, ale jak tylko mogą, to biorą Jaska i mi pomagają.
Tatusia mamy teraz tylko w weekendy, więc taka pomoc z ich strony jest dla mnie bardzo cenna.
I tak np. udało mi się już w spokoju i bez pośpiechu odwiedzić kosmetyczkę, fryzjera...
W ogóle widzę same zalety tego naszego stacjonowania w T-miu. Cały dzień spędzamy praktycznie na świeżym powietrzu.
Do domu wracamy tylko na obiadek i drzemkę.
Wychodzimy od siebie ok.9 tej, bierzemy całą wałówkę, ciuszki na ewentualne przebranie i idziemy na "wioskę"*.
Z racji tego, ze moi Rodzice mieszkają w centrum tej "wioski", a my praktycznie na samym końcu, to popołudniową drzemkę robimy właśnie u nich w domku.
Dokładnie tak jak teraz:)
A do siebie wracamy dopiero ok.18:30. Jemy kolacyjkę, myju myju i Jaśko po całodniowych harcach pada i tym sposobem już ok. 19:30 mam czas dla siebie.
Wczoraj np. do godziny 00 kleiłam kolejną porcję(ok.100szt) pierogów z jagodami (z miłości do męża, który je uwielbia). Zrobiłam też jagódki w słoiczku.
Będę robiła też ogórki kiszone, a póżniej suszyła grzybki.
Cieszę się już na sierpień, bo dołączy do nas Tatus i wtedy to już w ogóle będzie pięknie :)
* za tą wieś, to nie jeden mieszkaniec obraziłby się na mnie, bo jakby nie było ta moja "wieś" wioską z prawami miejskimi jest:)