Położna. 3550 cudów narodzin...Moja niezbyt pochlebna recenzja!

przez

Długo zastanawiałam się nad tym wpisem. Nie nad sama treścią, ale jego w ogóle obecnością tutaj...
Ale przecież to mój blog, przecież właśnie po to go stworzyłam by móc swobodnie się wypowiadać na każdy tema...


O książce Jeanette Kalyta ostatnio jest bardzo głośno.
Przynajmniej w środowisku blogowym...
Zazwyczaj nie kupuję książek "na topie", takich, którzy czytają wszyscy...
Jakoś to, ze czyta ją każdy mnie skutecznie od tej książki odciąga.

Tym razem jednak skusiłam się!

Jakoś przekonały mnie recenzje mówiące o wrażliwości, o pięknie opisanych cudach narodzin...o pięknej biografii cudownej pani położnej o niezwkle ciekawym imeniu i nazwisku. (Swoją drogą bardziej interesowałoby mnie wyjaśnienie skąd takie mienie ale nieważane:))
Uważam się za osobę wrażliwą, więc dałam owej pozycji szansę licząc na to, że wycieśnie ze mne łzy wzruszenia, pozwoli powrócić myślami do chwili, kiedy rodziłam Janka...

Zasiadłam do czytania z myślę, ze oto przede mną nieprzespana noc...że pewnie tak się wciągnę w lekturę, że nawet nie zauważe kiedy wstało słońce...
A tu bummm
klęska!
Historie mające poruszać, wyciskać łzy, doprowadzać do skrajnych emocji w ogóle, ale to w ogóle mnie nie ruszyły...wręcz przeciwnie, zanudzały mnie...
Historie jak każde inne...
O warunkach jakie panują w polsich szpitalach wiemy od zawsze, nigdy przecież nie był to temat tabu.

Poród jak poród...każdy ciekawy, fajny i straszny na swój sposób
Rodzące kobiety jak to kobiety...jedna ciekawe, drugie mniej, jedne spokojne, drugie nie...jedna wzeszcząca,druga płaczące...

I mało tego, nie dość, ze sama treść mnie rozczarowała, to i postać autorki jakoś niespecjalnie mnie do siebie przekonała...
Miałam wrażenie, że w niektórych miejscach czytam nie o zwykłej, pomocnej, z cudownym sercem kobiecie, a o zarozumiałej, mega pewnej siebie babie, która wie wszystko najlepiej i posiada nienaganną intuicję!


Sama mam mieszane uczucia...
Może jestem i zbyt krytyczna...??nie wiem...
Pewnie autorka książki jest świetną osobą,pewnie jest skromna i ma wielkie serce...
Może po tylu pozytywnych recenzjach, przesiąknietych samymi pięknymi słowami liczyłam na zbyt wiele?
Może...

A jakie Wam towarzyło uczucie podczas i po lekturze tej książki?
Czy oprócz mnie jest jeszcze ktoś, kogo spotkało rozczarowanie?

Pozdrawiam

Olga