Nie lubię być w ciąży, czyli o ciemnych stronach stanu błogosławionego!

przez

Ciąża - jak się często mówi, to czas wyjątkowy... Dla jednej kobiety jest to czas wyjątkowo piękny dla innej czas wyjątkowo ciężki, nielubiany!!

Zdecydowanie zaliczam się do tych drugich i nie wstydzę się przyznać do tego, że ciąża jako stan fizjologiczny jest dla mnie ...żeby to nie zabrzmiało dziwnie...lekko uciążliwa!
No dobra, będę szczera - po prostu jej nie lubię!!

Kocham tego małego chłopczyka w środku, cieszę się z jego ruchów, ale zdecydowanie wolałabym mieć go już na zewnątrz!  Gdyby zależało to ode mnie skróciłabym czas ciąży do minimum, oooo na przykład do 12-13 dni... Wiecie, że tyle trwa właśnie ciąża delfinów? No ale delfinem nie jestem, więc nie mam się co łudzić!

Nie lubię ciąży z prostych przyczyn!

Najpierw od około 8 do 12-tego  tygodnia ciągłe wymioty!
Permanentne zmęczenie! Brak siły, mocy!
 I te prześladujące zapachy, a raczej smrody! Nawet wcześniej pachnące rzeczy stają się mega śmierdzące!
Ludzie śmierdzą, zwierzęta śmierdzą! Cały świat śmierdzi!
Masz nerwa, raz płaczesz, raz się śmiejesz!
Normalnie dom wariatów!

Po 12-tym tygodniu lekka poprawa, nabierasz siły, w końcu możesz otworzyć lodówkę, pojechać na zakupy!! Znowu delektować się zapachami! Czujesz się nagle jak zwycieżca, po długiej, uciążliwej walce! Masz w końcu siłe na zrobienie porządku w domu, na spacer, na zabawę!
Niestety bajka nie trwa wiecznie!
Po około 4 tygodniach (czasami i nawet wcześniej)pięknego życia musisz stoczyć kolejną walkę! Walkę z brzuchem!

Nagle przestajesz mieścić się w spodnie! Ale pół biedy, to jest akurat dobry pretekst do wybrania się na zakupy i kupienia sobie czegoś nowego (w tym czasie na szczęście masz wystarczająco siły do biegania po sklepach, więc trzeba to wykorzystać!)
Problem za to pojawia się wieczorem!
Przynajmniej u mnie się takowy pojawia, booooo... potrafię spać tylko na brzuchu!
eeee....poważnie!
i jak tu spać?
Tak więc przewracasz się z prawego boku na lewy i nic....Wkurzasz się...tak długo aż w końcu ze zmęczenia i z nerwów zasypiasz na plecach  oczywiście!!
No tak uda Ci się w końcu zasnąć, ale po 30min. budzisz się z pełnym pęcherzem! Lecisz do kibla, Wracasz i znowu ten sam problem! Wiercisz się, kręcisz, zasypiasz na całe 30minut!
I tak cała noc- pielgrzymka w stronę łazienki i walka z zaśnięciem!
Z racji tego, że oprócz męża w łóżku mam jeszcze  jednego obywatela, to muszę dodatkowo uważać aby przypadkiem od tego młodszego nie dostać kopa w brzuch... Tak więc nie jest łatwo...

Taki stan rzeczy trwa oczywiście aż do samego końca cięży! Brzuch rośnie i jest jeszczcze gorzej! Ciężej! Czasami dziecko naciśnie Ci na jakiś nerw i nie możesz na przykład ruszyć nogą !  Ale to tylko taki mały szczegół! W zasadzie nie ma co marudzić, mogło być przecież gorzej - ważne, że masz jeszcze jednę sprawną nogę!

Po drodze - jakby tego było mało dochodzi jeszcze jedna ciążowa dolegliwość!  No dobra- czasami nawet dwie!
Zgaga!
Problem nr 1!
Przed ciążą nie mialam pojęcia czym to cholerstwo w ogóle jest! Kiedy ktoś na nią narzekał robiłam wielkie oczy!!! Teraz też robię, ale z bólu albo inaczej - nieprzyjemnego uczucia, bo ból to raczej nie jest! Zwrot nazywany bólem zarezerwujmy sobie na póżniej!
Pali Cię w przełyku! Nic nie pomaga! W dzień da się jeszcze wytrzymać! Gorzej w nocy, ale w zasadzie jak i tak masz problemy ze snem spowodowane wielkim brzuchem czy przelewającym się pęcherzem, to palicho - dasz radę i  z tym!  Po prostu posiedzisz sobie cała noc, czasami uda Ci się nawet w takiej pozycji zasnąć!

No i w miedzyczasie jeśli zaliczasz się do grona "szczęśliwców" stajesz się posiadaczką hemoroidów, czyli żylaków odbytu! Kto miał, to wie na czym ta "przyjemność" polega...W szczegóły nie będę wchodziła!

Kopniaki dziecka w brzuchu przy tym wszystkim stają się nagle czymś, co Cię cieszy, czym się nawet delektujesz! Normalnie przyjemność, high life kobiety ciężarnej!

No i dotrwałaś do 9 miesiąca! Jesteś wielka, poruszasz się jak słonica, masz problem z założeniem butow! Zimą  dziękujesz Bogu za wynalazek tymu Emu, Ugg, latem za japonki!

Nie zapominajmy, że w czasie trwania ciąży musisz jeszcze zrezygnować z alkoholu, surowego mięsa, a jak na złość masz na to najwięszą ochotę! Ot taka złoliwość matki natury!!

I po tej trwającej  kilka dobrych miesięcy męczarni czeka Cię jeszcze najgorsze! Poród! Ból! Wszystkie wcześniejsze dolegliwości stają się nagle pryszczem w porównaniu do tego wyzwania!

Ale ta walka trwa na szczęście najkrócej! Kilka godzin i masz cała "przyjemność" za sobą!
Jakimś cudem zapominasz o wszystkim, o tej całej męczarni, o wymiocinach, o smrodach, o palacym przełyku, o skurczach....

To co jest efektem końcowym tej całej ciążowej makabry jest za to najpiękniejszym darem...cudem, dla którego jednak warto był to wszystko przetrwać!
Dlatego też z premedytacją. z pełną świadomością, mimo, że wiesz co Cię czeka, po jakimś czasie decydujesz się na kolejną ciążę!
Więc chyba nie jest tak źle....
Ale i tak ciąży nie lubię! :)

A jakie są Wasze przemyślenia na temat ciąży? Jest w ogole ktoś  kto uwielbia ten stan?

Pozdrawiam cieplutko!

                                                        źródło