W oczekiwaniu na Mikolaja...

przez


Jasko jak zwykle poszdl wczoraj spac o 19-tej. Tatus tez byl wyjatkowo zmeczony, wiec rowniez szybko "odplynal" i tym sposobem mamusia miala czas TYLKO DLA SIEBIE. Czas bezcenny!
Najpierw porozmawiala sobie z NOA , pozniej pozawilaja mikolajkowe prezenty,a na samym koncu miala w planach przgotowac sie na jutrzejrze korepetycje. Ale konca nie bylo...
Krotko po polnocy moj maly skrzacik sie tak rozplakal, ze nie mialam innego wyjcia jak tylko wyciagnac go z lozeczka i mocno przytulic.
A ten maly cwaniak jak nigdy wczesniej zaczal podskakiwac, ciagnac mnie za wlosy, kolczyki, gadac, usmiechac W ogole nie w glowie bylo mu dalsze spanie. Polozylam sie z nim, ale i to nic nie dalo. Wstawal, wiercil sie, prawie, ze fikolki robil. Wszystko byle by nie spac. I tak do 2 w nocy...


Czyzby moj maluch nie chcial przegapic wizyty Mikolaja...?

No, ale niestety- w tym roku mu sie to nie udalo!
Mikolaj bowiem przyszedl dopiero do nas nad ranem. Tak cichutko, ze nawet mamusia nie slyszala... Ale najwazniejsze, ze zostawil prezenty! ;)

MILYCH MIKOLAJEK!