Wszedzie dobrze, ale najlepiej w domu ;)

przez

Swieta byly piekne, rodzinne, inne niz co roku, ale - nie ma co ukrywac - meczaca. Meczace sa podroze z dzieckiem, meczace jest rozpakowywanie, meczace jest zajmowanie sie dzieckiem w obcym domu, gdzie wszystko dla malucha jest mega interesujace. W przeciagu trzech dni zrobilismy tysiac kilometrow. Najpierw z Berlina do mojego rodzinnego miasta gdzie spedzilismy dwa dni, w wigilie 300km kretymi dorgami do Kolobrzegu, gdzie mieszka moja siostra i nastepnego dnia znowu do rodzinnego miasta i z powrotem do Berlina. Jasko oczywscie sie rozchorowal i zaraz po powrocie do domu musielismy szukac lekarza, co nie bylo takie latwe, bo wszyscy sobie urlopy porobili. Na szczescie to tylko infekcja wirusowa i jest juz duzo lepiej. I odnosnie lekarza, a wlasciwie przychodni chcialabym dzisiaj napisac ;)
Zazwyczaj praktyki do ktorych chodzimy wygladaja tak samo. W poczekalni rzucone kilka zabawek, kon na biegunach, przewijak i wsio. A ta przychodnia milo nas zaskoczyla, tym bardziej, ze ulokowana jest w niezbyt porzadnej dzielnicy. Zaskoczyla nas swoim przemyslanym wystrojem. Poczekalnia, gabinety, toalety - wszystko bylo urzadzone w klimacie morskim. Nawet pomieszczenia mialy swoje nazwy : " Zdrowa rybka" "Oslabiony delfinek" "Pokoj marynarza", ale co najwazniejsze w poczekalni na samym srodku stal drewniany statek, w ktorym dzieciaki mogly sie bawic. Nawet jasko byl nim zafascynowany ;) Oprocz statku - piaskownica z prawdziwym pisakiem! Zeby wszystkie przychodnie byly tak przystosowane dla maluchow byloby cudownie!



Pozdrawiam
Ol(g)a