Poranek

przez

Mamy to szczęście, że nie budzi nas budzik...
Nigdzie rano się nie śpieszymy...W przedszkolu musimy być najpózniej na 9:00, więc możemy robić wszystko na luzie, bez stresu i pośpiechu...

Po przebudzeniu, a następuje to zazwyczaj około 7:12 możemy sobie pozwolić na przytulańce, porozmawianie o naszych snach...
Uwielbiam te chwile - są takie nasze, tylko moje i jego (bo Tatowy zazwyczaj już w pracy).
Uwielbiam jego poranny zapach, jego zaspane jeszcze oczy i lekko zachrypnięty głosik...
Delektuję się tymi chwilami, bo wiem, że lada moment pozostaną tylko w moich wspomnieniach...

Po tych wszystkich naszych  porannych czułościach Jaśkowy ma 15-20 minut na zabawę i ubranie się, a ja na poranną toaletę.
O 8-mej zaczyna się śniadanie, które jemy oczywiście razem...Zawsze z muzyką w tle.
Znowu mamy czas na porozmawianie, zaplanowanie dnia...

Około 8:30 jesteśmy najedzeni i nagadani. Myjemy zęby, ubieramy się i około 8:40 wychodzimy do przedszkola. Idziemy spacerkiem i choć mamy dwa kroki zajmuje nam to jakieś 15 min, bo przecież wszystko nas intersuje... każdy pies, kamień, śmieciarka....

I tak sobie myślę, że czas, to klucz do szczęścia, to najpiękniejsze, co możemu dać naszemu dziecku...

Tak niewiele - a aż tak dużo!




Pięknego dnia Wam życzę!